poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jaglanka kokosowo-bananowa

Bardzo długo broniłam się przed wszelkiego rodzaju owsiankami, jaglankami etc, zakładając ze jako fance wytrawnych śniadań, absolutnie nie przypadnie mi to do gustu.  W końcu skuszona wspaniałymi właściwościami kaszy jaglanej oraz chęcią urozmaicenia śniadaniowego menu, zdecydowałam się spróbować "klasycznej" jaglanki na mleku kokosowym...okazała się przepyszna:) A do tego szybka i prosta w przygotowaniu.
Poniższa wersja smakuje mi nawet bardziej,  i nie wyobrażam już sobie bez niej weekendowych poranków. Sprawdza się także jako szybka kolacja lub podwieczorek w ciągu tygodnia, gdy nie mamy dużo czasu i energii do gotowania.

Lista zakupów ( na 2 porcje)
-pół szklanki kaszy jaglanej (suchej)
-1 banan
-6 łyżek stołowych mleka kokosowego
-pół cytryny lub limonki
-syrop z agawy lub miód

Kaszę jaglaną płuczemy na sitku pod bieżącą wodą (aby pozbyć się goryczki), zalewamy szklanką wody i gotujemy pod przykryciem przez kilkanaście minut, do czasu aż wchłonie cały płyn i zmięknie. Rozdzielamy ugotowaną kaszę do dwóch miseczek. Do każdej wlewamy po 3 łyżki mleka kokosowego i mieszamy. Dorzucamy po połowie banana i rozgniatamy dokładnie widelcem. Całość doprawiamy sokiem z cytryny lub limonki i jeśli chcemy dosładzamy lekko syropem z agawy/miodem. Podajemy posypane posiekanymi orzechami laskowymi.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Jajka zapiekane w kokilkach z pieczoną papryką

LISTA ZAKUPÓW na 2 porcje:
-2 jajka ekologiczne "zerówki"
-1 żółta papryka
-kilka plasterków sera camembert
-szczypiorek
-rozmaryn (świeży lub suszony)
-masło

Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni, paprykę kroimy na pól, usuwamy gniazdo nasienne i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub folią aluminiową. Pieczemy około 20 minut, w połowie tego czasu przewracamy papryki aby równomiernie zrumienić skórkę. 

Po wyjęciu z piekarnika, papryki wkładamy do 2 nasmarowanych masłem kokilek. Na paprykach układamy plasterki sera camembert (lub innego według uznania). Na wierzch wbijamy po jednym jajku. Dodajemy sól i pieprz do smaku, posypujemy szczyptą świeżego lub suszonego rozmarynu. 
Wkładamy na piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 15-20 minut. Jeśli chcemy zachować płynne/półpłynne żółtko, odpowiednio skracamy czas pieczenia (w zależności od piekarnika ten czas może się różnić) . Jajka podajemy posypane świeżym szczypiorkiem. Smacznego!


niedziela, 18 maja 2014

Wegetarianin w Portugalii

Portugalia to nie jest łatwy orzech do zgryzienia dla wegetarian. Po kilku dniach spędzonych w tym pięknym kraju naprawdę ma się wrażenie że jego mieszkańcy gardzą warzywami, mając pod dostatkiem bogactwo świeżych ryb i owoców morza.


Inną przeszkodą na drodze do napełnienia wegetariańskiego brzucha mogą być bardzo ściśle określone pory spożywania posiłków i pilnie przestrzegana sjesta. Co to oznacza? Dokładnie tyle, że pomiędzy godziną 2 po południu, a mniej więcej 8 wieczorem nie powinniście liczyć na znalezienie restauracji serwującej "pełnoprawne dania". Przekąski w postaci chleba, sera, oliwek - i owszem. Ale w przypadku większego głodu możemy niestety mieć problem. W szczególności jesteście narażenie na to w mniejszych miasteczkach, gdzie oferta kulinarna jest siłą rzeczy mocno ograniczona. Pamiętam jedno nieszczęsne popołudnie spędzone w Tomar, gdy po zwiedzaniu cudownego Convento de Cristo, kręciliśmy się ponad godzinę po ulicach starówki, desperacko szukając czegokolwiek do zjedzenia (była godzina 4 po poludniu). Ostatecznie skończyło się na kanapkach z serem i (tradycyjnie) kukurydzą z puszki na obiad. Mniam!:)
Kolejna istotna sprawa - bardzo wiele restauracji jest zamkniętych w niedziele. Dodatkowo wiele miejsc jest też nieczynnych w poniedziałek - tak było w przypadku 70% wege restauracji i barów w Porto - jak się domyślacie - byliśmy tam właśnie w poniedziałek...
 

Najlepszym sposobem na uniknięcie tego typu bolesnych przygód jest dostosowanie się do lokalnych zwyczajów: niewielkie śniadanie w towarzystwie małego mocnego espresso rano; lunch pomiędzy 12 a 2, a koło 8-9 wieczorem - kolacja. Co ciekawe, reguły te są identyczne nawet jeśli chodzi o  restauracje, a nawet bary wegetariańskie. 



Jeśli już uda nam się pokonać pierwsze trudności w dostosowaniu do rytmu posiłków Portugalczyków, pozostaje nam znalezienie odpowiedniego miejsca, aby takowy posiłek odbyć. Małe szanse, nawet w największych miastach jak Lizbona czy Porto, że ot tak sobie nagle przypadkiem wpadniecie na wegetariańską restaurację albo chociażby na miejsce serwujące oprócz mięsa także opcję wege. Fakt, zazwyczaj w menu uda nam się znaleźć coś w rodzaju dania wegetariańskiego, ale może się to skończyć spożywaniem takich kuriozów jak makaron pływający w gorącej oliwie z dodatkiem kilku pieczarek lub naleśnik nadziewany nieświeżą sałatą pekińską i kukurydzą z puszki. Po kilku kulinarnych i finansowych porażkach tego typu, zakończonych tylko i wyłącznie rosnącą frustracją i głodem, postanowiłam: nigdy więcej! Nauczona bolesnym doświadczeniem, nie zaglądałam do żadnej restauracji bez solidnego uprzedniego researchu na HappyCow, TripAdvisor czy wege blogach podróżniczych. No i jak się szczęśliwie okazało, nawet w Portugalii można znaleźć świetne miejsca, z pysznym wege jedzonkiem, jeśli się tylko takowych miejsc z wyprzedzeniem poszuka:)

Lizbona:
Restaurante Natural Terra


Jedna z najbardziej popularnych i znanych restauracji wege w Lizbonie. Fakt, nie jest najtańsza - za otwarty bufet, bez napojów, płaciliśmy ponad 16 EUR za osobę. Natomiast jakość, ilość i różnorodność potraw była naprawdę imponująca. W skład bufetu wchodziła zupa, dania na ciepło, dodatki, sałatki oraz desery. Część dań była wegańska. Z racji ilości potraw nie udało mi się nawet spróbować wszystkiego, co oferował bufet. 

Princesa Do Castelo


Do tej małej restauracyjki na Alfamie trafiliśmy gdyż znajdowała się bardzo blisko naszego hotel i postanowiliśmy udać się tam na wczesny lunch w zastępstwie śniadania:) Uczucia mieliśmy mieszane - smaczna zupa - minestrone, danie główne - bez rewelacji. Zamówiliśmy danie dnia (polenta z warzywami) i pizzę - obydwa były dosyć nijakie w smaku i zdecydowanie niczym nie zachwycały. Ot tyle, że udało nam się bezboleśnie napełnić brzuchy przed całodziennym zwiedzaniem. 


 Creperie du Bairro


Bairro Alto jest cudną hipsterską dzielnicą, która nocą w weekendy zamienia się w jeden wielki klub. Pełno tam sklepików z oryginalnymi ciuchami, galerii sztuki, knajpek, restauracji... 
Spacerując wąskimi uliczkami Bairro natknęliśmy się na tę małą uroczą naleśnikarnię. Jako że pogoda nas nie rozpieszczała, postanowiliśmy wstąpić tam na gorącą kawę i trochę się rozgrzać. Jednakże menu skusiło nas także do zamówienia specjalności zakładu - naleśników:) 
Polecam na niewielką przekąskę podczas spaceru po tej części Lizbony - naleśnik był smaczny, ale porcja niewielka, a cena niezbyt proporcjonalna. W każdym razie przyjemne miejsce na wypicie kawy i przyglądanie się ludziom przez wielkie okno wychodzące prosto na ruchliwą uliczkę.

 Pasteis de Belem



Najsłynniejsza cukiernia w Lizbonie, położona jest tuż obok słynnego Monasteiro do Jeronimos, a poznacie ją po kolejce wysypujących się na ulicę ludzi. Pasteis de Belem to niewielkie ciastka z kremem, podawane na ciepło, posypane cynamonem. Może i nie brzmi to zbyt odkrywczo, ale fakt faktem Pasteis są przepyszne i będąc w Lizbonie po prostu trzeba ich spróbować. 



Poniżej przykład innych portugalskich słodkości - cukierni serwujących te pyszności i mocną kawę jest wszędzie pod dostatkiem, więc w sytuacji kryzysu głodowego, zawsze można się szybko, łatwo i przyjemnie posilić.


Porto
O Cacula

Restauracja nie-wegetariańska, ale z kilkoma pozycjami wege. Niezwykle przyjemne miejsce, świetne na romantyczną kolację przy lampce pysznego portugalskiego wina. Być może ceny trochę powyżej średniej, ale za to dostajecie pięknie wyglądające, pyszne jedzenie i bardzo przyjemną i profesjonalną obsługę. Byliśmy tam ostatniego wieczoru w Portugalii, aby niejako uczcić naszą wspaniałą podróż. Zdecydowanie polecam!

Naleśniki gryczane ze szparagami, cukinią i kozim serem

Sezon szparagowy w pełni!! Więc speszmy się, spieszmy i korzystajmy ile się da, tym bardziej że szparagi to bardzo proste, szybkie i wdzięczne w przygotowaniu warzywo. 

Dzisiaj przepis zainspirowany podobnym, znalezionym na blogu Kwestia Smaku. Fakt, zajmuje trochę czasu ze względu na przygotowanie naleśników, ale warto. Jest lekko, pysznie i wiosennie. Smacznego!

Lista zakupów na 8 małych naleśników:
- pęczek zielonych szparagów
- 2 małe cukinie
- 100g sera koziego kremowego (lub pleśniowego)
- kilka pomidorków koktajlowych
- czerwona cebula
- sól, pieprz do smaku
- świeży tymianek
- starty parmezan
- 250g mąki gryczanej
- 50g mąki pszennej
- 1 jajko
- 600 ml wody
- łyżka oliwy
- łyżeczka soli

Robimy naleśniki:
W misce mieszamy składniki suche: 2 mąki i sól. Wbijamy jedno jajko i dolewając powoli wodę, ubijamy energicznie masę do połączenia składników. Im rzadsza masa, tym nasze naleśniki wyjdą cieńsze. Odstawiamy do lodówki na czas przygotowania nadzienia.

Robimy nadzienie:
Szparagi myjemy dokładnie i kroimy na mniejsze kawałki (zielonych szparagów nie musimy obierać). Oddzielnie odkładamy główki. Cukinię kroimy na półplasterki, podobnie jak czerwoną cebulę. Na patelnie rozgrzewamy łyżkę oliwy i wrzucamy szparagi (bez główek), mieszamy. Po kilku minutach dorzucamy cukinię. Warzywa solimy i dodajemy świeżo zmielony pieprz. Po kolejnych kilku minutach na patelnie dorzucamy główki szparagów. Dodajemy świeże gałązki tymianku. Podsmażamy, często mieszając do chwili kiedy warzywa będą "al dente" - usmażone, ale ciągle chrupkie.

Rozgrzewamy oddzielną patelnie - najlepiej naleśniki przygotowywać na patelni o dużej średnicy. Ja z braku takowej użyłam mniejszej. Powód jest trywialny i godny prawdziwego łasucha - do większych naleśników wejdzie więcej nadzienia;) A poza tym łatwiej jest je potem zwinąć i zapiec w piekarniku. 

Wracamy do naszych naleśników. Do masy naleśnikowej dodajemy łyżkę oliwy albo roztopionego masła. Dzięki temu będą się łatwiej smażyć, bez przywierania do patelni.
Dobrze rozgrzaną patelnię smarujemy niewielką ilością masła lub oliwy i smażymy naleśniki. Ja zazwyczaj co drugi naleśnik natłuszczam patelnię odrobiną masła, ale nie jest to konieczne.

W międzyczasie zaczynamy nagrzewać piekarnik do 180 stopni. 
Dużą blachę wykładamy papierem do pieczenia lub folią aluminiową, kładziemy na niej pierwszego naleśnika. W środku układamy podsmażone warzywa - cukinię i szparagi, posypujemy krążkami czerwonej cebuli, układamy kilka plasterków pomidorka koktajlowego. Na wierzchu układamy kawałki sera koziego. Lekko doprawiamy solą i pieprzem (nie przesadzajmy - ser kozi jest mocno słony), układamy kilka gałązek tymianku i zwijamy dwa boki naleśnika do środka. Powtarzamy z pozostałymi naleśnikami i całość zapiekamy około 10-15 minut. Gorące naleśniki posypujemy już na talerzach parmezanem.


niedziela, 9 lutego 2014

Chili sin carne

LISTA ZAKUPÓW:
- 2 puszki czerwonej fasoli
- 2 puszki krojonych pomidorów
- puszka zmieszanej kukurydzy i zielonego groszku
- czerwona cebula
- 2 ząbki czosnku
- papryczka chili
-1 łyżka stołowa octu z czerwonego wina
- 2 łyżki stołowe mleka
- 1 łyżka stołowa cukru trzcinowego
- przyprawy: kumin rzymski, kminek mielony, papryka mielona - po 1 łyżeczce
- gęsty jogurt naturalny i kolendra lub natka pietruszki do podania

Na suchej patelni prażymy przez około 2 minuty kumin, mieloną paprykę oraz kminek. Patelnię odsuwamy z ognia. W dużym garnku podgrzewamy 2 łyżki oliwy, dorzucamy posiekaną drobno czerwoną cebulę i smażymy przez kilka minut, często mieszając. Dorzucamy czosnek i chili. Smażymy przez kolejną minutę. Dodajemy przyprawy oraz pomidory wraz z zalewą. Doprawiamy octem i cukrem, dodajemy mleko. 

Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy całość na małym ogniu przez około 20 minut. Po tym czasie dorzucamy do garnka odcedzone z zalewy fasolę i kukurydzę z groszkiem. Całość doprawiamy solą do smaku, mieszamy i gotujemy 5 minut bez przykrycia, często mieszając. 

Podajemy z kleksem jogurtu naturalnego, hojnie posypane zieleniną. 


Rozgrzewająca zupa z kapusty włoskiej i limonki

Prosta i szybka zupa o zaskakującym cytrusowym smaku. Doskonale rozgrzewa, dzięki imbirowi i chili, a do tego jest zdrowa i niskokaloryczna. 

LISA ZAKUPÓW:
- mała główka kapusty włoskiej
- 5 pieczarek 
- 3 limonki
- 2-3 ząbki czosnku
- kawałek imbiru - starty lub drobno posiekany
- 1 papryczka chili
- 4 szklanki bulionu warzywnego
- pół szklanki ryżu jaśminowego
- pieprz, sól, sos sojowy do smaku 
- koperek

Kapustę siekamy  w paseczki. Pieczarki kroimy w plasterki. Czosnek i imbir ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Limonki parzymy we wrzątku, następnie dokładnie myjemy i ścieramy z nich skórkę. Chili drobno siekamy, usuwając uprzednio nasionka (chyba, że chcecie, aby zupa była bardzo pikantna). 

W dużym garnku rozgrzewamy łyżkę oliwy, wrzucamy pieczarki i smażymy kilka minut. Dodajemy czosnek, imbir oraz chili. Dusimy kolejne kilka minut. Dorzucamy startą skórkę z limonki, posiekaną kapustę, ryż i całość zalewamy bulionem warzywnym. Gotujemy około 20 minut na małym ogniu. Pod koniec gotowania doprawiamy sokiem z limonek, solą, pieprzem i sosem sojowym. Podajemy posypane koperkiem lub zieloną pietruszką.


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kotleciki z kaszy jaglanej i ziemniaków

Kasz jaglana ze względu na swoje bogate właściwości odżywcze, nazywana jest królową kasz, do tego jest lekkostrawna i zasadotwórcza. 

Dzisiejszy przepis na kotleciki przygotowałam w ramach akcji oswajania "jaglanki", która nie jest do końca moim przysmakiem nr 1;). Ku mojemu zaskoczeniu w połączeniu z ziemniakami, suszonymi pomidorami i przyprawami, smakuje naprawdę świetnie, a do tego jest super pożywna i sycąca.

 LISTA ZAKUPÓW:
- 2 duże ziemniaki
- pół szklanki kaszy jaglanej
- 7-8 suszonych pomidorów w zalewie 
- natka pietruszki
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- gałka muszkatołowa, sól, pieprz, mielony kminek, mielona ostra papryka

Ziemniaki gotujemy w mundurkach do miękkości, obieramy i ugniatamy na puree. Kaszę jaglaną prażymy kilka minut na suchej patelni, aby usunąć goryczkę. Następnie płuczemy ją dwukrotnie we wrzątku. Gotujemy do miękkości (wody powinniśmy dodać dwa razy tyle co kaszy). 

Na oliwie podsmażamy posiekaną drobno cebulę z czosnkiem. Suszone pomidory także siekamy, podobnie jak natkę pietruszki.

Ziemniaki, ugotowaną kaszę, cebulkę, suszone pomidory i natkę łączymy w większej misce. Doprawiamy hojnie solą, pieprzem, gałką muszkatołową, kminkiem i chilli. Dokładnie mieszamy. W dłoniach formujemy niewielkie kotleciki (co powinno być łatwe gdyż masa ziemniaczano-jaglana daje się łatwo zlepiać) i smażymy z dwóch stron na złoto, na kilku łyżkach oliwy. Smacznego!


sobota, 4 stycznia 2014

Pikantny pasztet z selera

LISTA ZAKUPÓW:
- 2 duże selery
- 2 cebule
- 1 por (tylko biała część)
- 1 papryczka chilli
- 4 ząbki czosnku
- 2 jajka
- 1 szklanka bulionu grzybowego
- 1/4 kostki masła
- pół szklanki bułki tartej
- gałka muszkatołowa (1 łyżeczka), sól, pieprz


Selery ścieramy na tarce o grubych oczkach, cebulę siekamy w kostkę. Czosnek ścieramy albo bardzo drobno kroimy, podobnie jak papryczkę chilli. Na patelni rozpuszczamy masło, dorzucamy cebulę, por, czosnek i chilli - podsmażamy przez kilka minut. Następnie dodajemy seler, doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Podsmażamy całość około 5 minut, często mieszając. Warzywa zalewamy szklanką bulionu grzybowego i dusimy przez 30 minut.

Po tym czasie warzywa studzimy i blendujemy na gładką masę. Dodajemy rozkłócone jajka i bułkę tartą, mieszamy. Masę przekładamy do większej formy lub kilku mniejszych foremek (ja użyłam silikonowych na muffinki) wysmarowanych masłem lub olejem i zapiekamy ok. 40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Jeśli przygotowujecie pasztet w jednej większej foremce, przedłużcie czas pieczenia do 50 minut.


Pierogi Mamy (ruskie, z kapustą i grzybami, z kaszą gryczaną)

LISTA ZAKUPÓW:
Ciasto na pierogi (około 50 pierogów):
-pół kilo mąki
-szczypta soli
-szklanka wody
-2 łyżki oleju
-sól, pieprz

Farsz na pierogi ruskie:
-kostka twarogu półtłustego
-5 ziemniaków średniej wielkości
-1 cebula

Farsz na pierogi z kaszą gryczaną i serem:
-torebka kaszy gryczanej
-1 kostka twarogu półtłustego
-1 cebula
-sol, pieprz, tymianek

Farsz na pierogi z kapustą i grzybami:
-60g kiszonej kapusty
-garść grzybów suszonych leśnych (np. podgrzybki)
-1 cebula
-sól, pieprz, majeranek, oregano, tymianek - po ok. pół łyżeczki


Przygotowanie ciasta:
Do miski wsypujemy 2 szklanki mąki, szczyptę soli i 2 łyżki oleju. Wlewamy jedną szklankę letniej przegotowanej wody. Mieszamy całość do momentu połączenia składników. Dosypujemy resztę mąki i ugniatamy ciasto do momentu w którym nie będzie lepiło się do rąk. Jeśli ciągle jest wilgotne - podsypujemy mąka. Ciasto powinno być elastyczne i łatwo odchodzić od dłoni. Z ciasta formujemy kulę, wkładamy do miski, posypujemy mąka i przykrywamy ściereczką. Zostawiamy ciasto na 10-15 minut, aby "odpoczęło."

Po tym czasie część ciasta rozwałkowujemy na placek grubości okolu 2-3mm. Szklanką wykrawamy małe okrągłe placuszki i każdy nadziewamy łyżeczką farszu. Zalepiamy brzegi pierogów i układamy na posypanej mąką stolnicy lub ściereczce.

W dużym garnku zagotowujemy sporą ilość wody z dodatkiem 1 łyżeczki soli i wrzucamy gotowe pierogi (partiami - po ok. 10). Po wypłynięciu na powierzchnię wody, gotujemy około 1 minuty, wyjmujemy łyżką cedzakową na półmisek i polewamy wcześniej roztopionym masłem z drobno posiekaną zrumienioną cebulką (dzięki temu pierogi nie będą się ze sobą zlepiać).



Farsz na ruskie:
Obrane ziemniaki gotujemy do miękkości, ugniatamy lub przepuszczamy przez praskę na gładka masę i studzimy. Na patelni rozgrzewamy 2-3 łyżki oleju i podsmażamy posiekaną w kostkę cebulkę. Do ziemniaków dodajemy rozdrobniony twaróg i uduszoną cebulkę z oliwą ze smażenia. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Dokładnie mieszamy, aby powstała jednolita gładka masa.

Farsz z kasza gryczana:
Kasze gotujemy według przepisu na opakowaniu i studzimy. Dodajemy rozdrobniony widelcem twaróg i dobrze podsmażona cebulkę pokrojona w drobna kostkę (usmażoną wcześniej na oliwie z dodatkiem suszonego tymianku). Doprawiamy solą, pieprzem i ugniatamy na jednolitą masę.

Farsz z kiszonej kapusty:
Kiszoną kapustę przekładamy do garnka i zalewamy wodą (w ilości takiej, aby przykryć kapustę). Dodajemy liść laurowy i kilka ziarenek ziela angielskiego i gotujemy do miękkości (około 1 godzinę). Po ugotowaniu kapustę studzimy. Grzyby namaczamy przez noc i także gotujemy do miękkości w osolonej wodzie (w ilości takiej, aby przykryć grzyby). Ostudzoną kapustę odciskamy ręcznie i mielimy w maszynce. Grzyby można bardzo drobno posiekać lub dodać do kapusty i przepuścić przez maszynkę. Drobno posiekaną cebulę smażymy na oleju. Dodajemy kapustę z grzybami i całość dusimy ok. 10 minut. Doprawiamy majerankiem, oregano, tymiankiem, solą i pieprzem. Studzimy.

niedziela, 8 grudnia 2013

Wegetarianin w Pradze


Wbrew pozorom stolica Czech nie jest aż tak niegościnnym dla wegetarian miejscem jak mogłoby się wydawać i oprócz słynnego smażonego sera z frytkami oferuje jeszcze kilka naprawdę ciekawych miejsc z pysznym bezmięsnym jedzeniem. 

Podczas jednej z moich wizyt w tym pięknym mieście, natknęłam się nawet na manifestację wegan, która maszerowała raźnie przez praskie ulice, przekonując przechodniów do zrezygnowania z mięsa w diecie.


Moim absolutnym faworytem w kategorii "praskie restauracje wegańskie" jest Maitrea zlokalizowana w ścisłym centrum Pragi, 2 minuty od głównego rynku. Uwaga - szczególnie w weekend warto zrobić wcześniejszą rezerwację, miejsce zazwyczaj jest pełne. 

Wybór dań jest spory, począwszy od przystawek, przez dania główne i desery. Wszystko co miałam okazję tam próbować było naprawdę pyszne (szczególni polecam tajskie chilli i lemoniadę imbirową), świeże, fajnie podane, a porcje spore. Za obiad dla dwóch osób  (z przystawką i deserem) trzeba zapłacić około 80-90 złotych.

Kolejne ciekawe miejsce, jakie miałam okazję odwiedzić to restauracja Lehka Hlava - Clear Head. Najpewniej należąca do tych samych właścicieli co Maitrea, gdyż o dosyć podobnej stylistyce, ale nieco tańsza i położona dalej od rynku (choć nadal w centrum).


Dla tych, którzy podczas pobytu w Pradze nie mogą odmówić sobie zjedzenia tradycyjnego "smażonego syra" z tatarską omacką, polecam U Medvidku - tradycyjną czeską piwiarnio-restaurację, która zresztą jest znana z tego, że posiada swój własnym mały browar. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, jak smażony syr doskonale komponuje się z czeskim piwem ;).


Ostatnie godne polecenia miejsce jakie miałam okazję odwiedzić w listopadzie tego roku to Lovin Hut w centrum handlowym Novy Smichov. Lovin Hut to sieć wegańskich restauracji, promujących zdrowy i pełny empatii styl życia. Każdy z lokali w ramach tej sieci jest inny, często są to typowe rodzinne restauracje, a ich menu zazwyczaj nawiązuje do kuchni azjatyckiej.

Lovin Hut, który miałam okazję odwiedzić w Pradze, działa na zasadzie samoobsługowego bufetu, w ramach którego nakładamy sobie na talerz co nam się podoba i płacimy stałą kwotę za 100g. Wybór potraw był naprawdę duży i wszystko co spróbowaliśmy było smakowite i świeże. Obsługa była super miła, co wcale nie jest standardem w Pradze, a na stolik musieliśmy chwilę czekać - co świadczy o popularności tego miejsca, szczególnie jako świetnego miejsca na tani lunch.