niedziela, 18 maja 2014

Wegetarianin w Portugalii

Portugalia to nie jest łatwy orzech do zgryzienia dla wegetarian. Po kilku dniach spędzonych w tym pięknym kraju naprawdę ma się wrażenie że jego mieszkańcy gardzą warzywami, mając pod dostatkiem bogactwo świeżych ryb i owoców morza.


Inną przeszkodą na drodze do napełnienia wegetariańskiego brzucha mogą być bardzo ściśle określone pory spożywania posiłków i pilnie przestrzegana sjesta. Co to oznacza? Dokładnie tyle, że pomiędzy godziną 2 po południu, a mniej więcej 8 wieczorem nie powinniście liczyć na znalezienie restauracji serwującej "pełnoprawne dania". Przekąski w postaci chleba, sera, oliwek - i owszem. Ale w przypadku większego głodu możemy niestety mieć problem. W szczególności jesteście narażenie na to w mniejszych miasteczkach, gdzie oferta kulinarna jest siłą rzeczy mocno ograniczona. Pamiętam jedno nieszczęsne popołudnie spędzone w Tomar, gdy po zwiedzaniu cudownego Convento de Cristo, kręciliśmy się ponad godzinę po ulicach starówki, desperacko szukając czegokolwiek do zjedzenia (była godzina 4 po poludniu). Ostatecznie skończyło się na kanapkach z serem i (tradycyjnie) kukurydzą z puszki na obiad. Mniam!:)
Kolejna istotna sprawa - bardzo wiele restauracji jest zamkniętych w niedziele. Dodatkowo wiele miejsc jest też nieczynnych w poniedziałek - tak było w przypadku 70% wege restauracji i barów w Porto - jak się domyślacie - byliśmy tam właśnie w poniedziałek...
 

Najlepszym sposobem na uniknięcie tego typu bolesnych przygód jest dostosowanie się do lokalnych zwyczajów: niewielkie śniadanie w towarzystwie małego mocnego espresso rano; lunch pomiędzy 12 a 2, a koło 8-9 wieczorem - kolacja. Co ciekawe, reguły te są identyczne nawet jeśli chodzi o  restauracje, a nawet bary wegetariańskie. 



Jeśli już uda nam się pokonać pierwsze trudności w dostosowaniu do rytmu posiłków Portugalczyków, pozostaje nam znalezienie odpowiedniego miejsca, aby takowy posiłek odbyć. Małe szanse, nawet w największych miastach jak Lizbona czy Porto, że ot tak sobie nagle przypadkiem wpadniecie na wegetariańską restaurację albo chociażby na miejsce serwujące oprócz mięsa także opcję wege. Fakt, zazwyczaj w menu uda nam się znaleźć coś w rodzaju dania wegetariańskiego, ale może się to skończyć spożywaniem takich kuriozów jak makaron pływający w gorącej oliwie z dodatkiem kilku pieczarek lub naleśnik nadziewany nieświeżą sałatą pekińską i kukurydzą z puszki. Po kilku kulinarnych i finansowych porażkach tego typu, zakończonych tylko i wyłącznie rosnącą frustracją i głodem, postanowiłam: nigdy więcej! Nauczona bolesnym doświadczeniem, nie zaglądałam do żadnej restauracji bez solidnego uprzedniego researchu na HappyCow, TripAdvisor czy wege blogach podróżniczych. No i jak się szczęśliwie okazało, nawet w Portugalii można znaleźć świetne miejsca, z pysznym wege jedzonkiem, jeśli się tylko takowych miejsc z wyprzedzeniem poszuka:)

Lizbona:
Restaurante Natural Terra


Jedna z najbardziej popularnych i znanych restauracji wege w Lizbonie. Fakt, nie jest najtańsza - za otwarty bufet, bez napojów, płaciliśmy ponad 16 EUR za osobę. Natomiast jakość, ilość i różnorodność potraw była naprawdę imponująca. W skład bufetu wchodziła zupa, dania na ciepło, dodatki, sałatki oraz desery. Część dań była wegańska. Z racji ilości potraw nie udało mi się nawet spróbować wszystkiego, co oferował bufet. 

Princesa Do Castelo


Do tej małej restauracyjki na Alfamie trafiliśmy gdyż znajdowała się bardzo blisko naszego hotel i postanowiliśmy udać się tam na wczesny lunch w zastępstwie śniadania:) Uczucia mieliśmy mieszane - smaczna zupa - minestrone, danie główne - bez rewelacji. Zamówiliśmy danie dnia (polenta z warzywami) i pizzę - obydwa były dosyć nijakie w smaku i zdecydowanie niczym nie zachwycały. Ot tyle, że udało nam się bezboleśnie napełnić brzuchy przed całodziennym zwiedzaniem. 


 Creperie du Bairro


Bairro Alto jest cudną hipsterską dzielnicą, która nocą w weekendy zamienia się w jeden wielki klub. Pełno tam sklepików z oryginalnymi ciuchami, galerii sztuki, knajpek, restauracji... 
Spacerując wąskimi uliczkami Bairro natknęliśmy się na tę małą uroczą naleśnikarnię. Jako że pogoda nas nie rozpieszczała, postanowiliśmy wstąpić tam na gorącą kawę i trochę się rozgrzać. Jednakże menu skusiło nas także do zamówienia specjalności zakładu - naleśników:) 
Polecam na niewielką przekąskę podczas spaceru po tej części Lizbony - naleśnik był smaczny, ale porcja niewielka, a cena niezbyt proporcjonalna. W każdym razie przyjemne miejsce na wypicie kawy i przyglądanie się ludziom przez wielkie okno wychodzące prosto na ruchliwą uliczkę.

 Pasteis de Belem



Najsłynniejsza cukiernia w Lizbonie, położona jest tuż obok słynnego Monasteiro do Jeronimos, a poznacie ją po kolejce wysypujących się na ulicę ludzi. Pasteis de Belem to niewielkie ciastka z kremem, podawane na ciepło, posypane cynamonem. Może i nie brzmi to zbyt odkrywczo, ale fakt faktem Pasteis są przepyszne i będąc w Lizbonie po prostu trzeba ich spróbować. 



Poniżej przykład innych portugalskich słodkości - cukierni serwujących te pyszności i mocną kawę jest wszędzie pod dostatkiem, więc w sytuacji kryzysu głodowego, zawsze można się szybko, łatwo i przyjemnie posilić.


Porto
O Cacula

Restauracja nie-wegetariańska, ale z kilkoma pozycjami wege. Niezwykle przyjemne miejsce, świetne na romantyczną kolację przy lampce pysznego portugalskiego wina. Być może ceny trochę powyżej średniej, ale za to dostajecie pięknie wyglądające, pyszne jedzenie i bardzo przyjemną i profesjonalną obsługę. Byliśmy tam ostatniego wieczoru w Portugalii, aby niejako uczcić naszą wspaniałą podróż. Zdecydowanie polecam!

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe propozycje! Zazdroszczę takiej podróży :) A bloga masz cudownego z świetnymi przepisami! Na pewno wypróbuję coś ciekawego bo zaczynam przygodę z wegetarianizmem :) Zatem...obserwuję! ;)

    OdpowiedzUsuń